Co jest ważne, żeby zbudować satysfakcjonujący związek z drugą osobą?
Niektórzy by powiedzieli, że najpierw trzeba być szczęśliwym samemu ze sobą.
Ale co to tak naprawdę znaczy? po czym poznać, że jest mi ze sobą dobrze na tyle, że mogę myśleć o budowaniu relacji?
Czy gdyby człowiek przez wejściem w relacje miał osiągnąć szczęście, to ile ze związków, które widzimy dookoła zostałoby zawartych? I czy w ogóle ten stan szczęścia jest możliwy do utrzymania? Przecież szczęście to stan z natury rzeczy płynny, bo jest odczuciem, zmienia się z czasem.
Ja uważam, że stan potrzebny do budowania związku to bycie wystarczająco szczęśliwym.
Po to, żeby nie decydować się na wybór relacji, które nam nie służą. Czyli kiedy masz ten bazowy poziom szczęścia, a osoba, z którą się wiążesz traktuje Cię w sposób, który Ci nie odpowiada możesz odejść.
Ponieważ to, co oferuje Ci ta relacja nie jest jedynym filarem Twojego życia bez którego czujesz, że ono się zawali. Zamiast tego budujesz siebie poprzez swoje szczęście, które pomaga Ci w dokonywaniu dobrych wyborów.
Wystarczająco szczęśliwym można być poprzez dbanie o konkretne 3 obszary w życiu.
1. Pierwszym jest Znajomość i pewność siebie.
To jest fundament, tu znajduje się znajomość tego kim jestem, jak siebie traktuję, jak powalam innym traktować mnie.
W tym punkcie jest też uznanie, że mam potrzeby i zasługuję na to, by były spełnione.
Jeśli nie będę wiedzieć jakie mam potrzeby, nie będę wiedzieć co komunikować drugiej stronie, światu. Moje szczęście będzie zależne od tego, czy akurat trafi się coś co mi sprzyja czy nie. Poziom wpływu będzie zredukowany do działań jedynie nieświadomych, a więc mocno ograniczony.
Jeśli natomiast będę wiedzieć jakie są moje potrzeby, ale nie uznam, że zasługuję na ich realizację, to istnieje ryzyko, że przyciągnę akurat takiego partnera, który nie będzie odpowiadał na te potrzeby.
A więc filar nr 1 to znajomość i pewność siebie. Wiem, kim jestem i jakie są moje potrzeby, uznaję, że na nie zasługuję i sięgam po nie dzięki odpowiedniej…. Komunikacji.
2. Drugi komponent to Komunikacja
Komunikacja jest narzędziem, budowania i podtrzymywania relacji.
Kultura i obyczaje nieco nam utrudniły sprawę nadmiernie romantyzując związek – „On/Ona mi czyta w myślach” – jeśli chcemy dojrzale i odpowiedzialnie budować związek, to nadzieję, że ktoś się domyśli o co nam chodzi należy porzucić. Nawiązuje ona bowiem do marzenia, że partner będzie tak idealny jak idealna matka i bezbłędnie odgadnie nasze potrzeby lub intencje, tak jak matka musi odgadnąć, co się dzieje, że jej niemowlę płacze. Ono nie powie, że jest głodne lub przegrzane – trzeba się domyślić, ale ten przywilej mamy tylko w tej fazie. Później podrastamy i już uczymy się komunikować o co nam chodzi.
Więc skoro od 6latka spodziewamy się, ze powie dlaczego się smuci jak dostanie sałatkę z brokułem a nie happy meala, to dlaczego w związku ktoś miałby się domyślić? Rzeczy oczywiste nie ucierpią jak zostaną nazwane.
Sposób w jaki się komunikujesz wobec osoby która Cię interesuje mówi o Tobie.
Jak komunikujesz swoją wartość
Jak komunikujesz swoje potrzeby i swoje standardy.
Potrzeba różni się od standardu. Ty i partner możecie mieć tę samą potrzebę np. wypoczynku, ale różnić się standardem. Dla jednej strony wypoczynkiem będzie spacer po lesie i wspólne gotowanie, a dla drugiej to impreza wyjazdowa ze znajomymi.
Obie strony myślą tu o wypoczywaniu.
Co to dla Ciebie znaczy odpoczynek? Jakie rzeczy muszą się wydarzyć, żebyś odpoczął? Ludzie w romantycznych związkach, zwłaszcza na początku mają tendencję do idealizacji, a więc wypełniania tych miejsc, w których jeszcze nie wiemy czegoś o drugiej osobie myśleniem życzeniowym pełnym pozytywnych założeń. A wtedy widzimy swoje założenia, a nie drugiego człowieka.
Więc komunikacja jest umiejętnością jakiej musimy się w życiu od małego uczyć i włożyć wysiłek, by ją rozwijać. Jak nauczysz się komunikacji, to będziesz już wiedzieć jak zachowywać się w sytuacjach mniej lub bardziej sprzyjających w Twoim życiu miłosnym.
Czyli mamy znajomość i akceptację siebie / swoich potrzeb i komunikację. To pierwsze oddziałowywuje z tym drugim. Jeśli mam potrzeby, komunikuję je i nie mogę się spotkać z realizacją tych potrzeb, to to pierwsze jest po to, żeby móc odejść jak komunikowanie nie pomaga.
Trzecim filarem jest…
3. „Posiadanie życia”
Kiedy mam bogate i wystarczająco satysfakcjonujące życie, to wejście w związek oznacza zaproszenie partnera do tego fajnego doświadczenia, z którego możemy razem czerpać. Kiedy nie mam życia oczekuję (zwykle nieświadomie), że ta druga osoba wypełni moje życie treścią. W psychologii nazwalibyśmy to tendencjami zależnościowymi lub osobowością zależną a w języku potocznym używamy pojęcia „needy” lub „neediness”
Kiedy wyobrazimy sobie związek jako część wspólną dwóch zbiorów, to widzimy, że każde z dwojga ma swoje życie, z którego wnosi do wspólnego życia. Kiedy ktoś swoje życie limituje tylko do partnera, to widzimy, że nie może za wiele nowego wnieść w tę wspólną przestrzeń, ale też, i co bardziej niebezpieczne, nic poza tą przestrzenią nie ma. I w takiej sytuacji np. myśl o rozstaniu budzi panikę, bo tracąc partnera traci się całe swoje życie.
Esencją tego mojego życia może być cokolwiek, praca, rodzina, pasja, hobby, przyjaciele, aktywność społeczna, nauka nowych umiejętności.
Ważne jednak, że kiedy dywersyfikujemy nasze zasoby pomiędzy różne obszary w naszym życiu, to nie musimy czuć panicznego lęku, jak w jednym z nich coś nie pójdzie. Wszystkie inne dalej są i służą za wsparcie i podtrzymanie. W związku z czym nie stajemy się nadmiarowo zależni od partnera. Jeśli spotykamy się ze złym traktowaniem możemy odejść bez obawy, że nasze życie się skończy.
Wszystkie te trzy komponenty są istotne, jeśli dbamy o nie to znajdujemy się w sytuacji bycia wystarczająco szczęśliwym, aby móc kogoś do tego szczęścia włączyć 🙂
To co tu mówię z pewnością nie odpowiada jak poczuć szczęście, ale przybliża jak je budować, by móc czuć swoją wartość i wewnętrzną moc by odejść od wszystkiego co nie służy
– nie musisz pozwalać traktować się gorzej niż zasługujesz by być traktowanym
– nie musisz przedłużać trwania w czymś, co powinno już dawno się zakończyć
– nie musisz uczestniczyć w czymś co sprawia, że nie czujesz się szczęśliwy
a zamiast tego możesz sięgać po to, co służy – po Twoje realne prawdziwe potrzeby.
Dodam na koniec, że czasami ważniejsze od samego czynu porzucenia czegoś, co nie służy jest przekonanie, czyli poczucie tej mocy, że mogę to zrobić. Wspominam tu moją pacjentkę, która pod koniec swojej terapii powiedziała „teraz jak ja już wiem, że mogę od niego odejść to nawet chcę z nim zostać”.
Zapraszam Cię również do moich nagrań wideo na temat związków, relacji ze sobą i z innymi ludźmi na moim kanale Psycho Sprawy na YouTube: